Wypad z Adamickim i Maćkiem

Piątek, 29 lutego 2008 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki, Foto
Wypad z Adamickim i Maćkiem AKA Buc do DDR (NRD). Podjechalismy do Maćka około 14 i po wypowiedzeniu kilku magicznych słów na k, które rozgrzało ekipę wyruszilśmy w kierunku... sklepu celem zrobienia zapasów. Wpierw mieliśmy zrobić sobie fajną pętelkę przez Buk i Dobieszczyn, a ztamtąd wrócić znów do Dobrej (straszna wieś pod Szczecinem, nie drodzy riderzy to nie jest przedmiescie) ale postanowilismy zrobić maćka w konia i ominęliśmy zjazd na granicę w Dobieszczynie i pojechaliśmy w kierunku Ueckermunde. Buc zorientował się dopiero po jakiś 20km, gdy mu to powiedzieliśmy. Pojechaliśmy jednak dalej, dojechaliśmy do Egessin a ztamtąd był już tylko rzut beretem (z antenką) do Ueckermunde. Do celu dojechaliśmy około godziny 17, kiedy zaczęło się już robić szaro. Postanowiliśmy coś zjeść, a wybór padł na kebab. Chłopaki byli bez kasy i moja wspaniałomyślność pozwoliła cieniasom przeżyć. W ten sposób stali się moimi dłużnikami, a harrego ustanowiłem również jako poręczyciela (ustanowienie poręczenie nie wymaga zgody dłużnika - więc wisisz mi pałko 5 euro + 2,5 eur buca, jak będzie mi się podobać, a potem wystąpisz sobie z roszczeniem regresowym do radiotelegrafisty, rezysera dźwiękowego, czołgisty czy jak mu tam mówią w Poznaniu na uczelni - haha i kto tu nie wie co mówi, w szczególności o prawie!!!!). około godziny 19 postanowilismy się zmywać, zresztą zaczęło robić się zimno. Kiedy jechaliśmy do Dobieszczyna maćkowi, jak by to ująć .... powiedzmy, że maciek chciał przejechać przez S(s)tolec, dosłownie i w przenośni. Chłopaki były bardzo zainteresowani moim być może przyszłym fachem, więc zaczęliśmy dywagację o radcach prawnych. Ignoranci stwierdzili, że liczba mnoga od radca prawny to radcy prawni - a gówno prawda bo radcowie prawni, wystarczy zjarzeć do jakiegokolwiek słownika, chociażby tutaj, ale nie można zbytnio dużo oczekiwać po studentach uczelni technicznych - radiotelegrafistykii i czołgistyki w Poznaniu oraz drogownictwa i łopatologii na PS w Szczecinie.

Maciek niestety, ale po około 110 km nie mógł dalej jechać, więc zadzwonił po swojego ojca, który podjechał aż do ... Stolca. I tak bucu ze Stolca ze stolcem pojechał do domu, cóź z jednej strony jego życiówka to około 70-80 km, z drugiej strony przynajmniej nie złapała go deszcz. Wyrusziliśmy z harrym w stronę Szczecina, byliśmy już strasznie zmęczeni, a zaczęło jeszcze padać. W szczecinie trafiliśmy na straszną ulewę, ale postanowilismy, że podjedziemy na atrapę starówki i spuśimy jednemu pacjentowi powietrze z opon, za parkowanie na ścieżce (nie śmieszce!) rowerowej. W okolicach Wojska Polskiego - skrzyżowanie z Unii Lubelskiej odstąpiłem od pomysłu i postanowiłem szybko podjechać do domu bo ulewa była już całkiem spora. Oczywiście postanowiłem nie czekać na czerwonych bo zmókł bym jeszcze bardziej, oczywiście pan czerwone się wypiął i byłem zmuszony zostawić go na światłach. Stał jeszcze na kilku czerwieńszych i zmókł niesamowicie (co za bezsens!, prawdziwi bikerzy nie stoją na czerwonych chyba, że trzeba.) Cóź chłopak myśli, że jest samochodem, ale silas już nad tym pracuje. W domu byłem około 21.30. Wypad super, jeden z najlepszych. Ekipa też dobra, prawie nikt nie odpadał, no buc trochę ale dopiero pod koniec gdy zaczęliśmy mu uciekać.

Fotki z wypadu:



Film 1 > | Film 2 >

Trasa wypadu:



Pokaz Slajdów >

Wypad do Ueckermunde. Start nastąpił

Niedziela, 17 lutego 2008 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki, Foto
Wypad do Ueckermunde. Start nastąpił o magicznej godzinie 9 po tym jak zatelefonowałem do Adamickiego AKA Harry. Rozmowa była jak zza grobu, każdy z nas był jeszcze mocno śpiący. Pojechałem więc po adamickiego i pojechaliśmy w kierunku al. Wojska Polskiego - drogi wyjzdowej z miasta. Było strasznie zimno, nogi mi się odmrażały, palce mnie bolały, dobrze że się ciepło ubrałem. Na Głebokim ustawiliśmy się z Kulą, a z tamtąd wyruszlismy w kierunku Dobieszczyna na granicę. Do przejścia granicznego dojechalismy około 10.30, potem szybka jazda przez niemieckie wioski aż do Egessin, gdzie adamicki AKA Harry złapał kapcia. Chciał naprawić dentkę, ale miał duż eproblemy ze znalezieniem dziury. Ekipa po użyciu wielokrotnie magicznego słowna na "k" była wściekła na adamickiego bo w zasadzie umieraliśmy z zimna. Na szczęście po 30 minutach problem został załatwiony, choć adamicki złapał ostrą centrę (a w zasadzie roz-centrę). Wyrusziliśmy więc w kierunku Ueckermunde, po 30 minutowej jeżdzie byliśmy już w centrum. popstrykaliśmy sobie zdjęcia miasta i rybaka na rynku i wyrusziliśmy ze wględu na temperaturę do domu. W drodze powrotnej tempo było już zdecydowanie wyższe, na szczęście nikt nie odpadał. Do Szczecina wracaliśmy poprzednią trasą przez Tanowo i Pilchowo - tradcyjnie śmieszką rowerową.

Więcej na blogu adamickiego & Kuli

Zdjęcia z wypadu:



Trasa wycieczki:

Wypad do Dobieszczyna z adamickim

Czwartek, 7 lutego 2008 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Wypad do Dobieszczyna z adamickim obejrzeć jak Schengen działa w Praktyce. W dobieszczynie działa, pomimo zakazu wjazdu jeżdzi tamtędy nawet dużo samochodów, wszystkie na niemieckich blachach. Wracaliśmy przez Lubieszyn - tam Schengen już nie działa. Posterunki po polskiej i niemieckiej stronie. Nasi pogranicznicy jeszcze nie wyrośli i nadal bawią się w małych chłopców. Jak jest tak było, ale niestety sprawdza się stare polskie przysłowie, że z niektórym polakom trzeba tłumaczyć sposób wykonywania swoich obowiązków za pomocą kija i pały. Dotyczy to w szczególności zatwardzilaców z administracji publicznej. Potem powrót do Szczecina, gdzie oczywiscie adamicki odpadł, bo oczywiście słaby jest. (adamicki pozdro, musisz ostro ćwiczyć by dorównać Silasowi), ja natomiast pojechałem na miasto, tak by sobie nabić jeszcze troche km. Na Jagiellońskiej spadł mi częściowo łańcuch z przełożenia na środku drogi. Koleś w Focusie zaczął trąbić, więc ładnie się zatrzymałem na środku drogi, zrobiłem mały korek, koleś z Focusa dostał ze środkowego palca i naprawiłem problem. Nie ma to jak zakończenie dnia poprzez przejazd na miasto.

Zdjęcia z Wypadu:



Trasa wycieczki:

Polityka tolerowania wykroczeń o najniższym stopniu społecznej szkodliwości oraz pouczania, zamiast karania

Środa, 7 listopada 2007 · Komentarze(4)
Kategoria Transport
Polityka tolerowania wykroczeń o najniższym stopniu społecznej szkodliwości oraz pouczania, zamiast karania

Co myślicie o pomyśle tolerowania wykroczeń przez służby do tego powołane (np. policja, straż miejska) przez uczestników ruchu takich jak wyłacznie: piesi i rowerzyści? Służby takie zamiast karania mogłyby pouczać takich uczestników ruchu lub po prostu tolerować takie wykroczenia o ile nie wykraczają one poza ramy należytej stranności (wymagało by to dadatkowo zdefiniowania, gdyż pojęcie wyjęte zywcem z Prawa Cywilnego nie moze byc stosowane w postępowaniu administracyjnym a wszególności karnym - a polityka ta musiałaby wynikać wyłacznie z Prawa Wykroczeń - działu Prawa Karnego).

Polityka ta zresztą nie musi miec podstaw ustawowych, ale chociazby zwyczajowe, albo wynikające z braku czasu na takiego rodzaju przedsięwzięcia - niestety wymagałoby to koncentracji na innych sprawach np. bezpieczeństwa publicznego, bezpieczeństwa narodowego (np. ataki terrorystyczne) etc.

np. przejazd na czerwonym, przejście na czerwonym, jazda pod prąd, niestosowanie się do znaków.

Wynikać by to mogło z braku uprzywilejowania tych uczestników w ruchu drogowym.
Taka polityka ze skutecznością funkcjonuje min. W Wielkiej Brytanii, Francji, Danii, Szwecji, Włoszech, Hiszpanii. (choć tam dotyczy nawet samochodów),

Polityka takie nie byłaby skierowana do zmotoryzowanych uczestników ruchu drogowego i niektórych innych osób fizycznych (osoby prowadzące min: samochody, skutery, zaprzęgi konne, traktory i wszystkie inne pojazdy wyposażone w silnik - czyli takie które moga spowodować znaczne szkody materialne lub cielesne - za wyjątkiem takich które takich szkod spowodować nie mogą - np. piesi, rowerzyści - chyba, że nie zachowują oni nalezytej ostrożności.)

Dobry pomysł?

Masa Krytyczna - pażdziernik

Piątek, 26 października 2007 · Komentarze(2)

Masa Krytyczna - pażdziernik
18.00 - 19.00

Październikowa Masa Krytyczna czyli comiesięczny przejazd rowerzystów przez miasto. Trasa całkiem wporządku pomimo pewnego odcinka trasy (tj Głowackiego, gdzie było ciemno i nie było ludzi no i ten bruk, ale ok.

więcej na: rowerowy.szczecin.pl

Wypad do Puszczy
19.00-24.00

Potem wypad z Adamickim, Kulą, Thomashem i jeszcze jednym kolesiem w krótkich spodenkach (dla mnie kolega zawodnik wygrał - było jakieś 7-8 stopni, ja bym sie nie odważył) - do Puszczy i na prawobrzeze. Jazda po lesie w nocy różnego rodzaju trasami w szczególności szosą, ale głównie piach i szuter, i te znienawidzone, niszczące rower kocie łby. Choć za lasem nie przepadam, tak ten wypad mówiąc w skrócie i oględnie - zajebisty. Adicki wysilił się na 3 stówy, cały miesiąc musiał na autostradzie pracować by zarobić na sigmę z akumulatorem za 3 stówy, która okazała się całkiem dobra, aczkolwiek Kula miał lampę która swieciła podobnie.

Pojeżdzilismy po puszczy a potem znów do centrum, przejazd przez miasto aż na Warszewo i powrót do domu (okolo 24.15).

Zdjęcia i film z Wycieczki: picasaweb.google.pl/thomash6/PuszczaBukowaByNight

więcej na stronie thomash'a & adamickiego & Kuli


Jazda po mieście. Jeżdziłem

Piątek, 19 października 2007 · Komentarze(2)
Jazda po mieście. Jeżdziłem ostro, dotarłem aż na wyspę Pucką (zdjęcia poniżej) - środek miasta a tam pola, krowy i sadzonki!!!!! Przynajmniej ludzie pomocni i mili. Jak spytałem jednego "mieszkańca" wys[y puckiej któredy do centrum, kazała mi jechać przez WIOSKĘ!!!!!!! do Maryna4rskiej a tamtedy na Gdańską. Zrobiłem pare fotek budowy mostu Karola Świerczewskiego (lub Armii Wojska Polskiego?) na Autostradzie Poznańskiej.

Potem miasto, na krzywoustego wyprzedzałem korek prawą stroną i o mało nie przywaliłem w drzwi. Wysiadająca kobieta przeprosiła, mam nadzieje, że następnym razem popatrzy w lusterko!!!!!!!!!!!!!

Zdjęcia z wypadu: (tylko 19/10/2007!)